Wiem, każdy myślący dorosły już to przeszedł: uświadomienie sobie, że Hitler albo Stalin mogli mieć psa albo chomika, mogli bać się zastrzyków albo lubić kożuchy na mleku. Normalne. Czemu więc tak mnie porusza zdjęcie łazienki Hitlera? Czy dlatego, że nie jest hitlerowska, choć przecież mogłaby, jak gabinet, leśny domek albo po postu Berlin?

Zdjęcie Davida E. Schermana z 1945 roku przedstawiające jago przyjaciółkę Lee Miller, korespondentkę wojenną ,w wannie w monachijskim mieszkaniu Hitlera. Więcej o historii tego niezwykłego, moim zdaniem, zdjęcia pod adresem: www.5000photographs.blogspot.com.au/2013/05/photograph-380-david-e-scherman.html#more

Jeśli nie wiem czemu, szukam u mądrzejszych. Cytuję więc Alain’a de Botton, fragment książki „Architektura szczęścia”. Brzmi jak tytuł amerykańskiego poradnika, ale to dobra i mądra książka o życiu w architekturze.

(…) Niestety, jakkolwiek wyglądać by miało teoretyczne pokrewieństwo między pięknem a dobrocią, nie ulega wątpliwości, że w rzeczywistości wiejskie domy, dacze, rezydencje i apartamenty z widokiem na rzekę gościły niezliczone rzesze tyranów i zbrodniarzy, sadystów i snobów – osobowości prezentujące lodowatą obojętność na rozdźwięk miedzy cechami manifestującymi się w ich otoczeniu i w ich życiu.(…)

Alain de Botton  Architektura szczęścia  Czuły Barbarzyńca 2010

Dodaj komentarz