W tym roku oficjalnym hotelem Łódź Design Festival jest Grand Hotel na Piotrkowskiej. Oczywiście, że w bywaniu na festiwalach designu nie chodzi o hotele, w których się śpi (lub nie śpi), tylko o wystawy, spotkania i ściśnięte dłonie. Ale jak przejść mimo uroku łódzkiego Granda, trącącego myszką ale napompowanego splendorem złotej ery polskiego kina? Sztukaterie z XIX wieku, marmury, plastik, duuuuuużo plastiku, mosiężne breloki przy kluczach, putta wlepiające gały w twoje śniadanie? No jak?
Na wasze nieszczęście nie zabrałam w tym roku ze sobą normalnego aparatu i uraczę was paczką zdjęć z telefonu. Uwaga dla grupy wiekowej poniżej czterdziestki: normalny aparat to taki z lusterkiem w środku i ryjkiem z przodu. Przypomina wykrywacz do metalu albo licznik Geigera, no i da się z niego zadzwonić.
Z góry przepraszam za jakość zdjęć. Ale Grand przejdzie w niedalekiej przyszłości gruntowny remont i nic już pewni nie zostanie z tego co na zdjęciach. Muszę.
Dla zainteresowanych podróżujących: wszystko inne w tym hotelu jest normalne. Mam na myśli, że ani pościel ani bułeczki na śniadanie nie „trącają myszką”. Woda w kranie jest ciepła, a obsługa uśmiechnięta. Osobiście wolę hotele *** niż wypasy, w których czuję się jak muszelka w hipermarkecie. Enjoy zatem !