Mam dzieci: jedno ma jedenaście, a drugie siedem lat. Mam męża, którego nie zagłodziłam. Od ośmiu miesięcy mam nawet psa, któremu też niczego nie brakuje. A dzisiaj na zaproszenie Leroy Merlin odwiedziłam szklarnie SGGW i spotkałam ludzi, którzy pomogli mi uwierzyć, że mogłabym mieć na przykład szczypior, albo tymianek, albo inne jadalne stworzenie. Poczułam się naprawdę dorosła i odpowiedzialna: zaczynam swoją przygodę z roślinami. Albo, żeby było bardziej fancy i funky, to przygodę z urban gardeningiem a może nawet partyzantką ogrodniczą.

10

1

Dziękuję za inspirację Marcie Wajdzie, której miałam dziś przyjemność posłuchać. To najprawdziwsza prawda: następnym etapem po świadomym jedzeniu jest samodzielne wytwarzanie. Nie jadam kurczaków, krów, koni i reszty towarzystwa, więc mam ułatwione zadanie.

Pomyślicie, że zacznę od koperku i żonkili. Ha, nie znacie FUELA: gdybym żyła w bajkach zabijałabym smoki, a w Powstaniu opatrywała najbrzydszych powstańców: słowem: ZACZYNAM OD JABŁONI. Tak, na balkonie.

Poniżej kilka zdjęć z dzisiejszego spotkania, które absolutnie nie przedstawiają nic ważnego (poza Kasią z PIĄTEGO POKOJU), ale tak to już jest, jak człowiek nawdycha się za dużo mięty, i jeszcze (pierwszy raz w sezonie) przejedzie na rowerze w sandałach.

14

17

12

3

6

5

To jest post sponsorowany. Sponsorowały go słowa: ULISTNIENIE i KRÓTKOPĘD oraz fraza PRZEKRÓJ KOLUMNOWY ( to o mojej jabłoni, serio).

ps) kto chce zobaczyć z jak głębokiego piekła wychodzę, niech przypomni sobie archiwalny post o roślinach.

 

Dodaj komentarz