(…) Ludzie rzadko kolekcjonują kredensy, toaletki, albo taborety, ale zbieranie krzeseł jest czymś powszechnym. Niewykluczone, że postrzegamy je jak zwierzęta domowe; maja nogi, rączki, plecy. Od przodu i od tyłu są symetryczne, jak zwierzęta albo jak my.(…)
Peter Smithson za Deyan Sudjic „B jak Bauhaus” Wydawnictwo Karakter Kraków 2014
Jeżeli ludzkie oko cieszą zwykłe krzesła, to co dopiero ich miniaturki! I ja niestety padłam ofiarą tej snobistycznej skłonności. Trzymam w domu jedną miniaturkę ze stajni Vitry, i jedną podróbkę (ku przestrodze). Różnią się znacząco jakością wykonania, a przecież to tylko plastikowe odlewy. Aż strach pomyśleć jak różnią się normalne pełnowymiarowe krzesła.
Co robią miniatury krzeseł produkowane przez Vitrę? W założeniu są superrealistyczną makietą, która odzwierciedla produkty w ich najdrobniejszych szczegółach, z uwzględnieniem materiału. Aluminium to aluminium, dąb to dąb, a plastik to plastik, o przepraszam: tworzywo sztuczne, albo lepiej tworzywo. Słowo plastik nie jest poprawne politycznie. Tyle wersji dla prasy. W realu stojące na półce krzesełko Vitry mówi: jestem dobrym architektem / lubię rasowe gadżety / kupiłem dla klientów wystarczająco dużo oryginalnych mebli, żeby dostać od Vitry ten rasowy prezencik.
Modele są produkowane w skali 1:6, oznacza to, że nie pasują do żadnej makiety. Jedyne, co mogą to stać na półce i chełpić się swoim arystokratycznym pochodzeniem. Nie przydadzą się żadnej małej dziewczynce do urządzania domku, nie pasują do tyłka Barbie, który jest w skali 1:12. Piękne nieszczęśliwe przedmioty.