Normalnie nie tak łatwo rozczulić mnie starzyzną, ale widocznie rozszczelniły mnie wakacje. Dodatkowo na ostrzał amora wystawiła mnie miłość do kina.
Zobaczcie zdjęcia z londyńskiego kina Electric, jednego z najstarszych w Europie; otwarte w lutym 1911 roku, ocalało zachowując wiele oryginalnych smaczków: secesyjne detale plus czerwony neon plus oryginalna patyna na wszystkim. A jak jeszcze uwierzę w historię o rzekomym sabotażu niemieckiego ajenta, który miał z dachu dawać projektorem sygnały świetlne zeppelinom, to wiecie…. mam miękkie kolana.
A wiecie, że (nr 1)
wg Księgi Rekorgów Guinessa najstarsze kino na świecie znajduje się w Polsce? Na serio, w Szczecinie, to kino Pionier uruchomione w 1909 roku. Nie byłam w nim, ale dopisuję je do kolejki rzeczy do zobaczenia w Szczecinie, który jakoś ciągle mi jest nie po drodze.
A wiecie, że (nr 2)
słyszałam od kogoś, że w daaaawnych czasach, czyli kiedy warszawskie kino Femina nie było jeszcze kropkowanym dyskontem, że na seansach podjadało się tam gotowany bób z solą, w papierowym rożku, zamiast popkornu.
A wiecie, że (nr 3)
dla spragnionych klimatu starego kina częstuję pomysłami do wnętrz:
- oryginalny drewniany fotel kinowy, na bank skrzypi, co może się przydać, gdy będą tzw MOMENTY…
- kaseton z literami do komponowania własnych napisów. Idealny dla tych, którzy nigdy nie doczekali się ekranizacji własnej powieści, szczególnie, że wciąż leży w szufladzie.
- czerwony neon
- lampka ze ściemniaczem. Nic tak nie odda klimatu kina w domu jak płynnie przygasające światło, szczególnie ta, w wydaniu retro:
- welwet na wszystko: fotele, podnóżki, a dla odważnych i nie liczących pieniędzy, także na ściany! Najszersza gama kolorystyczna i super parametry techniczne znajdziecie w polskim Fargotex-ie, kolekcja Glam Velvet.
- dla odważnych, lub dla mieszkających samotnie: bób. Przebój lata, hit mojej kuchni. Nie próbuję z nim wchodzić do kina, potraktowaliby mnie pewnie jak z garnkiem zupy pomidorowej. Szkoda.
Z tego wszystkiego pewnie dziś obejrzę Cinema Paradiso…