Pierwszego dnia (a na festiwalu spędziłam trzy) przeszłam przez te wystawę krokiem, jakim przechodzę przez dział pieluch w Leclercu, czyli szybkim, zdecydowanym i odwracając wzrok od eksponatów. Za dużo wzorów, kolorów- nie na moje skołatane zwoje.

Drugiego dnia zafrapowana ilością łowickiego contentu na Facebooku i Instagramie, odkurzyłam i przetarłam na mokro swoją projektancką wrażliwość i poszłam po swoich śladach zobaczyć o co może chodzić.

I przekonałam się, że warto wracać po śladach. Coś, co na pozór wydawało się pisanką, jednak okazało się pełnym jajkiem.

fuel

Smaga Projektanci , „Bączki”, Oficjalny upominek podczas polskiej prezydencji w UE w 2011, foto: materiały prasowe Lodz Design Festival

fuel

Katarzyna Herman Janiec, Protein Design, Skrzynia „Pleciuga” foto: materiały prasowe Lodz Design Festival

fuel

Joanna Rusin, Dywan „Pasanka” foto: materiały prasowe Lodz Design Festival

Ludzie, którzy produkują pseudoludowy szajs zrobili wielką krzywdę sztuce ludowej. Najpierw Spółdzielnia Ład wyciągnęła z ludowości samo najlepsze, potem Cepelia chciała dobrze, ale wyszło jak zawsze. Potem, z pięć lat temu, Polskę zalała fala ludowego szajsu, magnesów, torebek, jednym słowem: kogucików na druciku.

Łódzka wystawa, której kuratorką jest Zofia Biernacka daje nadzieję, że jeszcze będzie wspaniale, jeszcze będzie normalnie. Projektanci sięgają do tradycyjnych technik, rozmawiają z rzemieślnikami, ceni się fach w ręku. Trzeba tylko poczekać. Czas start! 

Dodaj komentarz