Nabuzowana kilkoma wydarzeniami postanowiłam podzielić się zdjęciami hali targowej, którą widziałam w Belgii. Te wydarzenia to:

  • udział w konsultacjach społecznych dla Ursynowa i ciągła walka mieszkańców, żeby móc w normalnych warunkach kupować żywność od swoich ulubionych dostawców (tu pozdrowienia dla Pani Renatki)
  • niekończąca się dyskusja na temat warszawskiej Hali Koszyki: czy to wreszcie Europa i można zjeść krewetki tygrysie jak ludzie (zjeść jak ludzie, nie krewetki jak ludzie) czy może jednak dzieło szatana?
  • wyjazd na Biennale Interieur w Kortrijk (dzięki uprzejmości firmy Hansgrohe) i zwiedzanie Gandawy

8

Historia jest prosta: Od wieków była w tym miejscu Gandawa, a w niej targ. Następnie targ umarł, a jego miejsce zajął parking. Tak, parkingi robią to świetnie i trudno je potem wykurzyć, Krzyżacy naszych czasów! Ale płyńmy do brzegu: architekci z dwóch pracowni, Robbrecht en Daem architecten i Marie-José Van Hee architecten zaprojektowali konstrukcję, która co prawda chroni przed deszczem, ale już wiatr wpuszcza bez zastrzeżeń, nazwijmy ja wiatą, choć w Polsce to słowo kojarzy się raczej niechlubnie. Pod wiatą (naprawdę POD, czyli pod powierzchnią gruntu, znajduje się jeszcze restauracja).

1

7

Ta piękna stodoła (bo od razu zyskała taki przydomek) służy jako zadaszony plac targowy, a także jako scenografia dla mieszkańców i turystów. Mieszkańcom oczywiście już spowszedniała, ale turyści przystają, zadzierają głowy, kontemplują ten prosty efekt, jaki daje dziurka w poszyciu dachu, robią sobie zdjęcia, zaczynają się obściskiwać i wszystkim się podoba. Mi też. Drewniana łuska i szklana dachówka, bruk i duuuużo wiatru spuszczonego ze smyczy. Jest extra. Jurorzy konkursu Mies van der Rohe Award (edycja 2013) byli tego samego zdania :).

5

4

2

Kto się wybiera do Belgii, niech koniecznie zahaczy o Gandawę (myląca oryginalna nazwa to Gent), o innych wspaniałościach będzie niebawem.

Dodaj komentarz