W mojej rodzinie od zawsze był pewien dom. Taki letni, mały, drewniany, w lesie. Chodziło się rano po szczypiorek do twarożku, a wieczorem po krowie placki na nawóz. Sielanka. Gdyby Bertolucci kręcił „Ukryte pragnienia” w Polsce, wybrałby Rutkę. Któreś jesieni przyszli źli obcy, już z daleka pomachali wyrokiem sądu, używali frazy „zadawniona krzywda” i na koniec kazali nam się wynosić.
Udało mi się ewakuować kilka starych, wiejskich mebli. Znalazły dom u rodziców przyjaciół. Z całego domu zostały mi:
- ceramiczny pojemnik na goździki, bez wieczka, służy jako wazonik
- święty obrazek
- kubek bez kompanii
- gięte krzesło, które zamieszkało w pracowni i nie chce ustąpić miejsca porządnemu ergonomicznemu krzesłu do pracy
Dodaj komentarz