Dziś będzie świątecznie i ekshibicjonistycznie jak nigdy dotąd. A to dlatego, że to moje najdziwniejsze święta od wielu lat:
- nie przejechałam na szmacie ani metra kwadratowego mojego domu, celebrując atak życiowego luzu
- brałam udział w przygotowywaniu Wigilii z Ubogimi, to niesamowite doświadczenie i wszystko, co się na ten temat napisze brzmi jak pierniczek z lukrowanymi guziczkami. A uwierzcie, że takie nie jest.
- nie byłam na rodzinnej Wigilii, bo rozłożyło mnie na łopatki skrzyżowanie sars, kokluszu i febry, nie było tego jeszcze w gazetach, jestem pierwszą ofiarą.
- no i kluczowe: w tym roku miałam największy z życiu fan z dekorowania choinki.
Jedyne, na co było mnie stać w tym roku to wysypanie na kołdrę pudła Lego Studio (Architecture) i zawołanie dzieci na pomoc. Pacholęta (lat 11 i 6) stanęły na wysokości zadania. Motywy miały być tradycyjne, a wykonanie minimalowe. Poniżej efekt naszej zbiorowej pracy.
Zawsze (mimo długiego stażu) stawiam żywe/umarłe drzewo w swoim domu z lekkim zażenowaniem. Od tego roku będzie inaczej. Dzięki chłopaki, i dzięki Lego i dzięki Kasia i Maciek za taki prezent! Więcej o mojej miłości do białych klocków tutaj.
Dodaj komentarz