W zeszłym roku mój tekst o projekcie Dolce Luce wydrukował średnio-kwartalnik  „Arche”, piękny czarno biały magazyn w ekstrawagancko nieporęcznym formacie A3. Przytaczam.

neon: Ola Munzar (Dolce Luce) foto: Blak Oak Studio

neon: Ola Munzar (Dolce Luce) foto: Blak Oak Studio

neon: Ola Munzar (Dolce Luce) foto: Blak Oak Studio

neon: Ola Munzar (Dolce Luce) foto: Blak Oak Studio

 

 

Neony są modne jak Praga Północ i pożądane jak holenderskie rowery. Wzbudzają ogromne emocje. Prasa pełna jest entuzjastycznych wypowiedzi miłośników neonów, którzy postulują odnawianie i uruchamianie wygasłych, wspomagają publiczne zbiórki pieniędzy na ten cel i fotografują świeżo zelektryfikowanych ozdrowieńców.
Dorzuciłam się do naprawy „Jasia i Małgosi” i opychałam tortem na otwarciu Muzeum Neonów. Jednak nie pociąga mnie społecznikowski aspekt tego tematu. Warszawa nie jest gotowa na powrót odnowionych neonów. Miasto, w którym panuje taki wizualny chaos, nie zyskałoby nic na takich powrotach, cierpi bowiem raczej na nadmiar światła i informacji niż na ich brak. Co w takim razie jest w nich tak pociągającego, że na ulicy każe odgadywać kolory wygasłych neonów i z zadartą głową śledzić ich ślady na elewacjach narażając patrzącego na bolesne zderzenia z przechodniami?
To ta różnorodność ich oblicza. To to, że każdy widzi w nich coś innego. Skrajnie innego. Jak daleko jest mrugającemu napisowi „Pizza” do neonu kina Skarpa? Ten ostatni jest oczywiście arcydziełem, integralną częścią architektury, słusznie znalazł swoje miejsce w zbiorach Muzeum Sztuki Nowoczesnej. Ale ja nie odmawiam piękna także niektórym neonowym kundelkom. Są jarmarczne i kiczowate, bezczelne i natrętne. Rozpustny, migający napis „Motel” w każdym przywoła dźwięk rytmicznego skrzypienia sprężyn starego amerykańskiego łóżka ze szczelinką do wrzucenia jednodolarówki. O „Moulin Rouge” już nawet nie wspominam.

We wstępie do albumu Ilony Karwińskiej „Warszawa. Polski Neon” Jerzy S. Majewski wspomina neony „Podnośniki hydrauliczne” z Bułgarii i „Obrabiarki” z Czechosłowacji. Dziś te neony mogłyby uchodzić za artystyczną prowokację. Zderzenie ich tępej treści z tak zmysłowym medium sprawia, że stają się niewinne jak oglądanie znaczków u sąsiada. Bo neony hipnotyzują. Robi to Siatkarka z MDM-u i różowe bąble w oranżadzie ze „Światłotrysku” Maurycego Gomulickiego. Są sprzymierzeńcami bezsenności i tracenia czasu. Obserwowanie kilkunastu sekwencji Siatkarki z jej spadającą piłką czy umykających różowych bąbelków oranżady po prostu nie może poczekać.
A niekompletne, popsute neony? Te dopiero przykuwają uwagę! Częściowo niesprawny neonowy napis przywodzi na myśl szkolną piękność, którą czas pozbawił przednich zębów. A felernie migający – faceta z tikiem, od którego odwracam głowę w tramwaju nie wiedząc, czy właśnie puścił do mnie oko. A wygasły neon – sięga do najgłębiej zamurowanych pokładów smutku. Kto zaprzeczy, niech stanie na ubitej ziemi pod „Dancingiem” z Nowego Światu lub „Komisem” z Puławskiej.
I właśnie tym się zajmujemy: tropieniem smutku i kiczu, hipnotyzującym mruganiem, wzornikiem neonowych barw składającym się z osiemdziesięciu dwóch świecących pasków, spośród których nie sposób wybrać najpiękniejszy. A że przy okazji odnawiamy, naprawiamy, dajemy nowe tło i przewody – zdarza się. Po wyczyszczeniu i wyposażeniu w nową instalację dajemy neonom ich domniemane historie, które będą im towarzyszyć w ich dalszej drodze. Wszyscy czytają je łapczywie, być może licząc, że odnajdą w nich znajome wątki i nazwy ulic. Wszystkie historie zaczynają się słowami: „Neon, który trzymasz w ramionach…”, a kończą frazą: „To nieprawda. Jeśli znasz prawdę lub lepszą nieprawdę, podziel się nią z Dolce Luce”.
Bo tu nie chodzi ani o perełki typografii, ani o to, czy heroiczna siatkarka odbije piłkę. Tu chodzi o lepszą nieprawdę. Tu chodzi o to, czy potrafisz sięgnąć w głąb pamięci i odtworzyć sekwencję neonu z hotelu Forum – widzianą z okna u babci czy może przez zaparowaną szybę Ikarusa.

Integralną częścią projektu Dolce Luce są historie, które neony dostają na dalszą drogę, to swego rodzaju rodowody, choć z założenia są nieprawdziwe. Przytaczam kilka moich ulubionych.

Więcej na www.dolceluce.org

www.dolceluce.org
www.facebook.com/dolceluce.design

www.dolceluce.org
www.facebook.com/dolceluce.design

 

 

Dodaj komentarz