Komu smakował Rzymski Dziennik, ten doceni i zaczątek Londyńskiego. Wyjazd był krótki i nabity jak plecak mojego syna, którego własnie wysłałam na obóz harcerski (=totalnie przeładowany=pękający w szwach), stąd niepozorna ilość szkiców, ale za to jaka kreska! wrażliwość! Zapraszam:

  • Pierwsze kroki w Londynie, czyli jak kupić bilet w automacie

  • i po co w ogóle ten bilet:

  • tak naprawdę nie spotkałam Mości, o czym pisałam już tutaj:

  • i jeszcze ździebko o traumie językowo-komunikacyjnej:

a wszystko dzięki mojemu cierpliwemu mężowi, przyjaciołom zaopatrującym w coraz to kolejne szkicowniki, i flamastrom, bez których jak bez ręki.

Dodaj komentarz