Widziałam wczoraj na jakimś wnętrzarskim portalu zdjęcia całkiem fajnego mieszkania na Muranowie, a pod nim komentarze w tonie: (…)Może i fajne, ale nie mógłbym mieszkać na cmentarzu(…), (…)gruzy getta(…) i tym podobne.

Rozumiem, że według komentujących osób lepiej było wybudować nową stolicę na polu pod Radzyminem (czysta karta, miejsce pod instalacje, rachunek ekonomiczny). Nikt nie mieszkałby wtedy na cmentarzu i w ogóle nie byłoby tych wszystkich smutnych historii z gettem w tle, gruzami i zamurowanymi drzwiami w piwnicach. O właśnie, kto nie był jeszcze w Dramatycznym na Nocy żywych Żydów, polecam.

Mieszkanie opisała też Magda na blogu Wnętrza Zewnętrza, co dziwne tam nie polał się hejt na Muranów.

autor zdjęcia: Eugeniusz Haneman źródło: Muzeum Powstania Warszawskiego (udzielono zgody na jednorazową publikację) nr inwentarzowy: MPW-IN/2900 data wykonania: 19-21 stycznia 1945 BRAK ZGODY NA KOPIOWANIE OBRAZU

Także wczoraj, zupełnie niezależnie od szwędania się po wnętrzarskich portalach, przeczytałam historię pewnego miejsca w Niemczech. Warto zobaczyć, jak z demonami historii w kontekście mieszkalnictwa radzą sobie wnuki tych, którzy bombowcami robili nam miejsce pod nowy, socrealistyczny Muranów.

Historia dotyczy olbrzymiego kompleksu szpitalno-sanatoryjnego Buch, usytuowanego na wschodzie Berlina, który ma swoje początki w roku 1914, a w latach swojej świetności liczył cztery tysiące łóżek. Został zaprojektowany z niezwykłą dbałością o detal, ale przede wszystkim o ideę: ideę dochodzenia do zdrowia w otoczeniu przyrody (dwudziestohektarowy park). Projektantem był Ludwig Hoffmann, autor między innymi Muzeum Pergamońskiego, mało postępowy, jeżeli chodzi o styl, ale za to bardzo skupiony na funkcji.

 

W kontekście dzisiejszych wywodów interesują nas dwa okresy z burzliwej historii tego miejsca. Jeden to czasy hitlerowskie, a drugi to czasy nam współczesne, czyli epoka deweloperów*, metrów kwadratowych i powierzchni użytkowej.

  • Okres Drugiej Wojny Światowej

Jednym z oddziałów Berlin-Buch był najnowocześniejszy w kraju ośrodek neurologiczno-psychiatryczny, w którym leczyły się między innymi dzieci. 28 i 29 1940 roku, a więc w ciągu dwóch dni, hitlerowcy wywieźli i wymordowali 2800 pacjentów, przekazując ich mózgi do dalszych badań prowadzonych w Buch.

(…) Pod koniec wojny kompleks przy Wilbergstrasse 50 znów był lazaretem, tym razem sowieckim, tu na przykład zidentyfikowano zwęglone zwłoki Hitlera(…)**

Wydawałoby się, że to nie za dobra baza do fabuły sprzedającej metry kwadratowe powierzchni użytkowej, a jednak…

  • Lata 2012-2017

W roku 2012 rozpoczęły się remonty pojedynczych budynków wchodzących w skład kliniki. Ale budynki to nie wszystko. To, co stanowi o wyjątkowości miejsca to założenie parkowe, aleje, fontanny, ogrodzenia, roboty jest moc! Zostaje powołany konserwator, który sprawuje nadzór nad pracami budowlanymi, dokumentuje detale, sporządza szablony stolarki okiennej i doradza inwestorom. Wszystko to brzmi jak erefenowska bajka.

Do roku 2017 prace mają być ukończone. W założeniu enklawa ma mieć pięćset mieszkań, przedszkole, podstawówkę i szkołę średnią; restaurację i dom kultury; ekosklep i centrum sportowe. Wspominam nie mające końca równiusieńkie niemieckie autostrady i wiem, że im się to uda. Skoro da się wygonić z tych murów demony wojny i nie myśleć o Królestwie Von Triera, to chyba i dla Muranowa jest nadzieja?

*słowa deweloper używam roboczo. W Niemczech działają prężnie różne formy społecznego budownictwa, których nasz język jeszcze nie obsługuje. Słowo spółdzielnia kojarzy nam się niestety cały czas ze złośliwą babą za biurkiem, która odpowiada NIE nawet zapytana o pogodę. Z jej pomocą nie dałoby się zamienić kliniki psychiatrycznej w drogie metry kwadratowe skąpane w zieleni.

**Cytat i dane pochodzą z reportażu Natasy Kramberger  Pan Człowiek z kliniki Berlin-Buch z książki Mur. Dwanaście kawałków o Berlinie wydawnictwa Czarne.

Dodaj komentarz