W listopadowych Wysokich Obcasach Ekstra można przeczytać dobry, podsumowujący, wyluzowany tekst  Marty Lubaszewskiej o mieszkaniu w wielkiej płycie. Trochę oswaja temat, pokazując, że życie w tzw starym bloku może być wyborem, a nie wyrokiem.

wielka płyta fuel

foto: Grzegorz Sobolewski

Przy okazji pisania tego artykułu wymieniłyśmy maile, które uświadomiły mi, że nie jestem po prostu entuzjastką mieszkania w wielkiej płycie, ale wręcz jej psychofanką. Mam za sobą projekt Natolin, który przysporzył mi dużo radości i dużo nowych klientów, został tez entuzjastycznie przyjęty przez czytelników, wydrukowany w Czterech Kątach, wyżej wspomnianych Wysokich Obcasach i jest najczęściej podkradaną publikacją.

wielka płyta

projekt: Borysewicz i Munzar, foto: Black Oak Studio

 

wielka płyta

projekt: Borysewicz i Munzar foto: Black Oak Studio

wielka płyta

projekt: Borysewicz i Munzar foto: Black Oak Studio

 

  • dlaczego wybrałaś mieszkanie w wielkiej płycie?
    O swoim przyszłym mieszkaniu wiedziałam tylko tyle, że nie będzie w morelowym bloku na zamkniętym osiedlu. Nie potrzebuję żylastego kamienia przy windzie, za to murków, dolinek, placów zabaw i zielonego podwórka- bardzo. Na dom z ogrodem by nie starczyło, Stary Ursynów po prostu wybrał się sam.
  • zalety/wady życia
    Podstawową zaletą życia w bloku bez zasieków i bez garażu jest nawiązywanie relacji z sąsiadami. Nie twierdzę, że chodzimy do siebie po sól albo na telewizję, ale mimo wszystko to o wiele więcej niż w blokach z podziemnym garażem. Ewentualne wojenki rozgrywa się na ubitej ziemi, a nie za pośrednictwem portiera. Jednak najważniejsze jest to, że moje drzewa ktoś posadził, żeby mi się lepiej i piękniej żyło, a nie po to, żeby uzasadnić kanciastą nazwę w stylu Sosnowy Matecznik albo Dębowy Zakątek. Mam za oknami tyle drzew, że jak się sprytnie umoszczę na kanapie, to nie widzę żadnego bloku, tylko świerki i niebo.
  • zalety projektów w wielkiej płycie
    Mówiąc o mieszkaniach w wielkiej płycie zawsze odwołuję się do Starego Ursynowa, znam te rzuty na pamięć, utrwalam wizytami u znajomych dawnych i nowo zdobytych. Patrząc na te rzuty mam pełne przekonanie, że wyciśnięto z nich tyle, ile się dało. To dobrze wydane metry kwadratowe: wnęki mieszczą szafy standardowej głębokości; kuchenne blaty wchodzą pod parapety; nawet w najmniejszych pokojach zawsze da się wcisnąć dorosłe łóżko i szafę. Klitkowate kuchnie prawie zawsze oddzielone są od pokojów cienkimi ściankami działowymi pozostawiając mieszkańcom możliwość wyboru konfiguracji. My skorzystaliśmy z tego z ochotą tworząc żyjnię, która służy nam do gotowania, goszczenia, odpoczywania i grupowego odrabiania lekcji.
  • …i ich wady Do wad ursynowskich wielkopłytowych mieszkań należą niewątpliwie: liche wykonanie, stosunkowo niskie sufity (jednak wyższe niż w ramie H z lat sześćdziesiątych) i dość małe balkony. Jeśli ktoś chciałby wiedzieć, co zmieści się na balkonie 1m x 1,5 m, to podpowiem, że pranie czteroosobowej rodziny, mikrostolik na poranną kawę i ogródek ziołowy ( w porywach także pomidory i cukinia).
  • czego nie robić urządzając mieszkanie w wielkiej płycie Urządzając mieszkania w blokach z wielkiej płyty dobrze brać przykład z ich projektantów, to znaczy skupić się na funkcjonalności i wydusić komfort z tych swoich skredytowanych pięćdziesięciu metrów. Czego nie robić na pewno? Nie wyburzać ścian bez zgody spółdzielni, nie podpinać się do kanałów bez uzyskania ekspertyzy kominiarskiej, nie zabudowywać balkonów tandetnym plastikiem, nie kratować okien.
  • co eksponować, na co zwrócić uwagę przy aranżacji
    Wbrew pozorom w starym ursynowskim mieszkaniu można się urządzić naprawdę modnie. Jest kilka sposobów na podrobienie modnego betonu, ale po co się do nich uciekać, skoro prawdziwy, rasowy beton jest na wyciągnięcie ręki? Wystarczy skuć tynk (lub po prostu pozwolić mu odpaść). W jednym z projektów na Ursynowie wykorzystałyśmy nie tylko oryginalny beton i boazerię, ale także zbrojone szkło z windowych okienek oraz czcionkę, którą od zawsze były opisane piętra. Grunt to świadomość, co się ma: bloki z lat osiemdziesiątych to przecież kawał historii, pamiątka po czasach, kiedy projektowało się osiedla, a nie morelowe twierdze. Ta świadomość to jedna z niewielu rzeczy, których brakuje mi n Ursynowie. Myślę o tym, ilekroć wieczorem widzę w cudzych oknach na przemian żyrandole Marii Teresy i szeryfa z Nottingham. Na takim żyrandolu uwieszał się serialowy Robin Hood w czasach, kiedy mój blok był nastolatkiem.
wielka płyta

foto: Grzegorz Sobolewski

 

Dodaj komentarz