Jechałam pociągiem do Krakowa trzy godziny zastanawiając się, czy to będzie o Czapskim-malarzu czy Czapskim-żołnierzu. To naprawdę głupie, żeby przeczytać i zobaczyć tyle Czapskiego i nie wpaść na to, że ich nie da się rozdzielić. Głupol ze mnie #1.

Pawilon Czapskiego. Ekspozycja. Zapętlona opowieść o Katyniu opowiedziana językiem, jakiego dziś już nikt nie używa. foto: Fuel
Nie lubię jego malarstwa, ale jak o nim pisze, to mam ciary na plecach. Za to kocham szkicowniki, 270 tomów (!) zeszytów zapisanych nieczytelnym dla mnie maczkiem, przetykanym wycinkami z gazet i szkicami.
I to miejsce: niby w Śródmieściu, ale nienawleczone na żaden turystyczny szlak; pozornie skromne, ale jak już wejdziesz na dziedziniec- przepadłeś. Nonszalancko prosty i współczesny budynek połyka Cię i po dwóch piętrach ekspozycji wypluwa na tarasie, z którego roztacza się piękny widok na Kraków, ale nie jest to turystyczna panoramka. To raczej architektoniczny miks skąpany w wybujałej zieleni, w sam raz na obraz Czapskiego.
Cały czas mi trochę wstyd, że nie lubię tego malarstwa, ale mam dopiero 37 lat, może jeszcze do niego dorosnę. On zaczął wszystko od nowa w wieku 50 lat, więc jest dla mnie nadzieja.
Przyjechałam pod pretekstem zwiedzenia nowego budynku, a wyjeżdżam z odpowiedzią na pytanie: Czy można nie zmienić idola od drugiej klasy liceum. Czapski też długo nie zmieniał idola, tom Norwida przetrwał wojnę i pobyt na nieludzkiej ziemi.
Także kończąc wątki pensjonarsko-patriotyczne: warto tu przyjść (nawet jeśli nie kocha się tego malarstwa), warto dać się połknąć i wypluć na tarasie.Warto zobaczyć ten skromny i nowoczesny budynek i prostą ekspozycję. I warto posiedzieć na tarasie. I wkurzyć się na chwilę na pretensjonalne parysko-kawiarniane meble na tarasie: że od czapy, że z innej bajki, że zbrodnia na współczesnym projekcie. A potem uśmiechnąć się do siebie, że Czapski urodzony w roku 1896, że hrabia (choć nie używał tytułu), że życie we Francji. Głupol ze mnie #2.