Co za szczęście, że zestaw lustrzanka plus butelka wody jest taki ciężki. Dzięki temu zamieniłam lustrzankę na notesik i trzy flamastry (taki zestaw Mały Hemingway) i odkryłam ponownie radość z rysowania.
Zawsze byłam zwolenniczką staromodnej edukacji, naprawdę pochwalam lekcje pianina, rysunku i francuskiego. Wpisałabym się idealnie w ten model: obowiązkowa w XVIII i XIX wieku podróż do Rzymu i Paryża odbywana na progu dorosłości – wchodzę jak kuna w mlecz.
Wklejam zatem moje rzymskie flamo-szkice, pozdrawiając duchy: Piranesiego, Caravaggia i poległych lwów.
- ja w Wiecznym Mieście
- Pierwsza kolacja w Pizzeria ai marmi
Polecam przyjaciołom, milczę przy wrogach: pizza pyszna, wystrój z urody nienachalny, uzasadniona ciasnota, obsługa szybka i nie chowająca urazy do Wizygotów, Wandali i Polaków.
- rozterki na Forum Romanum
- barbarzyńska uczta koło Katakumb Św. Kaliksta (i 9 km na nogach Via Appia Antica– bezcenne)
- chwile empatii w Koloseum (Amfiteatr Flawiuszów)
- Watykan
- espresso przy barze
- i wreszcie coś praktycznego, czyli zestawienie kosztów. Pamiętam z dzieciństwa, jak planowałyśmy z mamą wakacje. Przeglądałyśmy oferty domów wczasowych i wczasów pod gruszą, i występowało tam piękne słowo osobodzień. Zapamiętałam je na resztę życia. Poniżej mój rzymski osobodzień:
Polecam stronę www.rzym.it, jako najprostszą, najbardziej intuicyjną, i mającą parę poziomów wtajemniczenia: od Rzym w jeden dzień po wycieczki dla otrzaskanych koneserów. Poza tym polecone przez nich lody były naprawdę najlepsze, to jak nie ufać?