Wysyłanie dzieci na wakacje to świetna okazja do zastanowienia się nad znaczeniem słowa KOMFORT. Szczególnie, jeśli zbiegnie się to z lekturą książki Witolda Rybczyńskiego Dom. Krótka historia idei. Daruję sobie teorie czym jest komfort, bo nawet Rybczyński, mistrz opowiadania o historii wnętrz i architektury, przebrnąwszy przez kilkaset lat historii domowości, doszedł do tego, że komfort kończy się tam, gdzie zaczyna się dyskomfort. Proste?
Na dzieciach się nie oszczędza, dzieci się kocha, dzieciom się daje, czego się samemu nie miało itd itd. A jeśli dzieci wysyła się na wakacje z latryną i zimną wodą w kranie (lub bez kranu), to znak, że naprawdę wierzy się w ideę wakacji bez komfortu. Nie raz słyszałam: że ktoś mało wie o owadach, lemoniada była za mało słodka, dzień był za krótki, na podchodach oszukiwali, Tosia z zeszłego roku udawała, że mnie nie poznaje….. Ale nigdy dotąd : woda była za zimna, jedzenie niesmaczne, deszcz za gęsty, namiot za cienki…
Wklejam zdjęcia z różnych naszych wakacji bez wypasu, niech mówią same za siebie, bo tekst brzmi jak wyrwany z excela albo lewackiego mitingu. Aha, żeby było jasne, tu w ogóle nie chodzi o pieniądze, nic a nic. Nie twierdzę wcale, że wakacje bez ciepłej wody są tanie. Tanie wakacje to mają dzieci na polskich wsiach, które w sierpniowym upale pomagają rodzicom w żniwach. W tej samej cenie w mieście można też posiedzieć przed telewizorem przez bite dwa miesiące. Prawdziwy luksus polega według mnie na spędzaniu czasu z rodzicami (którzy w tym czasie przecież nie pracują) lub na spędzaniu ich przyjemnie (zamiast pracując w gospodarstwie).
Przykładem niech będzie Wioska Bullelrbyn, która do tanich wyjazdów z pewnością nie należy, ale robi wspaniałe rzeczy dla dzieci i dla rodziców: życie bez planu, spontan, błotko, kran z jednym kurkiem, spanie w tipi, sa-mo-dziel-ność. A przede wszystkim pokazuje, że komfort nie równa się luksus.

Łazienka w Wiosce Bullerbyn: za posadzkę służy żwirek, jest antypoślizgowy, śliczny, świetnie odprowadza wodę. No i nie trzeba go czyścić. foto: FUEL

Komu nie wyszło mycie w łazience, może dopracować temat w błociarni- miejsu ustawowo przeznaczonym do taplania. Robotyka i balet wymiękają w takim towarzystwie. foto: FUEL

Spanie w tipi to marzenie chyba każdego dziecka. Myślicie, że ktoś zmarzł albo zmókł, albo został ukąszony przez skorpiona ? Przez cały turnus ani jednego przegryzienia tętnicy przez kunę i tyle samo rozszarpań przez szakale.

Obijam się po warszawskich hipsterskich knajpach, a najlepsza kawa i tak jest zawsze na campingu. Przygotowana na nieśmiertelnej kuchence, którą mam od czasów licealnych. Od Włochów 60+ nauczyliśmy się, że kawiarka to nie jest zbędne wyposażenie. Grazie! foto: FUEL

na deser zdjęcie z zeszłorocznego obozu Staszka (wtedy lat 11), cały podobóz rotacyjnie przez ponad 3 tygodnie miał to, co pieszczotliwie nazywa się na obozie „jeżykiem” (=dużo i często). Można?